Po dwóch wyczerpujących miesiącach nadganiania materiałów z matematycznych przedmiotów postanowiłam odpocząć w moim ulubionym stylu – nie wymagającym myślenia, totalnym oddaniu się poszukiwaniu nowego, ulubionego serialu ;) Jako, że w moim kalndarzu zrobiło się miejsce po zakończonych seriach House of Lies oraz The New Normal przyjrzałam się produkcjom z ostatniego roku. W kolejce stanęły takie tytuły jak Paradise, Hannibal, Bates Motel, Top of The Lake i Broadchurch.

Zaczęłam od pilotów. Hannibal jest wciągający, ale trochę przewidywalny. To samo tyczy się – Paradise, po obejrzeniu Downton Abbey chyba żaden z angielskich seriali kostiumowych nie wybije się do mojego top. Mimo to jest on całkiem miły, a główni bohaterowie – Morey i Dennise tworzą super duet pierwszych marketingowców. Miło jest zobaczyć jak tworzyły się idee panujące do tej pory w centrach handlowych. Top of The Lake jest zbyt wolny, mimo że jestem bardzo ciekawa co stało się z małą Tui, to postać Peggy z Mad Menów i skojarzenie z The Killing odsunęły go na dalszy plan.

Z The Killing kojarzy się także Broadchurch – nagła i tajemnicza śmierć nastolatka, para średnio zgrywających się detektywów (David Tennant, znany większości jak Doctor Who oraz Olivia Colman), niesamowite ujęcia i nastrojowa muzyka (prosto od mojego ukochanego Ólafura) – to wszystko tworzy klimat podobny do tego znanego nam z Dochodzenia.  Przy oglądaniu tego serialu kierowały mną dwa uczucia – z jednej strony bałam się, że i tu będziemy musieli czekać na drugą serię by wytłumaczyć wszystkie zagadki, z drugiej byłam pewna, że przy takim typie scenariusza już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Na szczęście tak się nie stało. Broadchurch pięknie zamknął historię  w jednym,8-odcinkowym sezonie. I to z jakim finałem!

Jeśli ktoś z Was lubi seriale, których akcja toczy się w małej społeczności, gdzie każdy zna każdego i jest z każdym powiązany przez co przy okazji szukania mordercy odkrywamy dziesiątki innych głęboko skrywanych tajemnic to nie powinien opuszczać tego tytułu. W serialu mamy świetnie przedstawione postacie, z głęboko skrywanymi tajemnicami, które doprowadzają je do najróżniejszych zachowań.  I nawet jeśli w jednym odcinku wiemy i czujemy, że „tak, to właśnie on/ona jest mordercą”, to już w kolejnym zmieniamy nasze nastawienie o 180 stopni kierując podejrzenia na inną osobę.  Do końca nie wiadomo, kto tak na prawdę zabił i jak do tego doszło. Finał przeszedł sam siebie, mogę się założyć, że nikt z Was nie spodziewał się takiego zakończenia.

Wrażenie robią też zdjęcia i muzyka. Przepiękne angielskie nabrzeże idealnie komponuje się w dźwięki Ólafura Arnaldsa. Długie ujęcia nie wydają się monotonne i nie spowalniają akcji serialu, jak to na przykład ma miejsce w Top of The Lake. Albo po prostu ja mam niedobór morza, piasku i rozległego horyzontu przed sobą. Też tak może być.

Moim zdaniem warto poświęcić trochę czasu na obejrzenie tej historii. To taki jak gdyby dłuższy film. Ma zakończenie, które już na pewno się nie zmieni, mimo iż producenci zapowiedzieli drugi sezon. Podobno ma być zupełnie inny i skupić się nie na ściganiu jak najwyższych wyników oglądalności, co i tak już osiągnęli, ale na jeszcze większym zaskoczeniu widzów kolejną historią. Ciekawe czy im się to uda? Start zdjęć zapowiedziany jest na początek 2014 roku.

Na koniec jeszcze cala ścieżka dźwiękowa od Ólafura, dostępna na Spotify: