Bastille chyba nie podejrzewali, że w Polsce może być tak fajnie ;)
This is a rythm of the life! Wtorkowy koncert Bastille dał radę. Był wymarzonym zakończeniem świetnego weekendu spędzonego na Blog Forum Gdańsk i tych kilku dni oderwania od rzeczywistości.
Słowem wstępu – nigdy nie czytam relacji z koncertów. Wychodzę z założenia, że skoro mnie gdzieś nie było i tego nie przeżyłam, to nie warto się dodatkowo męczyć i czytać jak było fajnie. To będzie moja pierwsza koncertowa relacja, krótka zwięzła i na temat. Mój telefon zachowywał się jak prawdziwa kosiarka, wiec materiały wizualne też Was pewnie powalą ;)
Chłopaki zagrali wszystkie swoje topowe kawałki i to właśnie podczas Laura Palmer czy Of The Night całkowicie odlatywałam.
Oh I can ease you of your pain,
Feel you give me love again,
Round and round we go,
Each time I hear you say,
This is the rhythm of the night!
Minusami mogło być to, że tak jak to pięknie P. ujął „Starsza od nas była tylko ochrona” a 9/10 widowni stanowiły dziewczyny, więc gdy czwórka ładnych chłopców wyszła na scenę, możecie sobie wyobrazić ten wisk ;p
<tu mialo być wideo wisku ale Wam oszczędzę ;)>
Dodatkowo wszystkie te dziewczynki były przekonane, że potrafią pięknie śpiewać więc na początku trudno było usłyszeć wokal Dana ;) Śmiechowe też były wszelkie próby klaskania. Rytm rozjeżdżał się po jakis 5-10 sekundach :D Czy w szkole przestali uczyć muzyki? C’mon!
Ogromnie rozczarowani byliśmy wykonaniem „Overjoyed”, przy którym mieliśmy wrażenie, że Dan nie ma pojęcia co śpiewa i robił to tak smutno, że uśmiechy na chwile zeszły nam z twarzy. Także „What Would You Do” rozczarowało…. Kawałek, dla którego tak na prawdę pokochaliśmy Bastille…
Ale to, czego nie można było odmówić zarówno widowni, jak i zespołowi to pasja i energia, która wręcz wylewała się z sali. Gdy trzeba było skakać – skakali, gdy trzeba było odpowiedzieć coś, odpowiadali. Dan w pewnym momencie zapakował się w bluzę, zarzucił kaptur i wybrał się w wycieczkę po sali śpiewając jednocześnie jeden z kawałków (zabijcie mnie, nie pamiętam co to było ;)). Świetnie też integrował się z całą publicznością, jednak trochę mu to zajęło. Chyba każdy przyzna mi rację, że im bliżej było końca tym lepiej się bawiliśmy. Może chłopaki nie byli nastawieni na tak żywiołowo nastawioną widownię? :)
O! Jeszcze jedno – całkowicie zaskoczył mnie support Kill The King. Tak bardzo, że napiszę o nich w osobnym poście. Polubicie ich, obiecuję ;)
Podsumowanie by się jakieś przydało? Koncert powinien trwać jeszcze jakieś pół godziny, wtedy pewnie chłopaki rozkręciliby się na maksa zapewniając nam wszystkim niezapomnianą dawkę rozrywki. Było jak było, jednak wyszłam z całkiem pozytywnym nastawieniem i Bastille nadal będę śledzić. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję wpaść na ich koncert – polecam ;)