Wsiąkłam. Znowu. Jak zawsze gdy zbliżają się terminy zaliczeń zajęć, promotorka upomina się o magisterkę a lista koniecznie niepotrzebnych rzeczy do zrobienia zaczyna się niebezpiecznie wydłużać.W takich momentach dodatkowe rozpraszacze same pojawiają się w zasięgu mojego wzroku przyciągając moją uwagę. Tym razem znalazłam bardzo smakowity kąsek dla miłośników seriali, które nie stronią od brutalnych scen (Dexter, The Following) oraz dla tych, którzy po prostu uwielbiają motyw Hannibala.

I okej, zanim krzykniecie – TYLKO NIE TO! i postanowicie sobie nigdy przenigdy nie włączać tego serialu ponieważ Hannibal już Wam się przejadł/nie strawicie kolejnej ekranizacji powieści Harrisa/nie sądzicie, że cokolwiek może być lepsze od Dextera – obejrzycie trailer i doczytajcie ten wpis do końca ;)

Muszę przyznać, że nie oglądałam wszystkich części i nigdy nie czytałam książek z Hannibalem w roli głównej, ale po tym serialu mam na to ogromną ochotę. Zastanawiam się tylko czy iść na łatwiznę i po prostu obejrzeć filmy, czy skupić się najpierw na książkach, jakieś rekomendacje?

Wracając do tematu – o fabule serialu w czterech, bardzo dłuuuuugich zdaniach: mamy tutaj swoistego rodzaju Sherlocka Holmesa – cudownie rozbitego emocjonalnie Willa Grahama (brytyjczyk Hugh Dancy), którego bardzo głęboka empatia pozwala mu na odczuwanie tych samych uczuć, które towarzyszą zabójcom. Dzięki temu potrafi odtworzyć sceny zbrodni i określić ze 100% zgodnością profil przestępcy. Jego zdolności są bardzo chętnie wykorzystywane przez Morfeusza z Matrixa ;) czyli Jacka Crawforda, głowę oddziału zachowań behawioralnych w FBI. Taka dodatkowa praca bardzo nadwyręża zdrowie psychiczne Willa, więc w pewnym momencie zostaje on powierzony opiece dr. Hannibala Lectera (Madds Mikkelsen), który jak wszyscy wiemy jest sprawcą większości zbrodni. Cała fabuła jest przeplatana dodatkowymi zbrodniami popełnianymi przez totalnych psychopatów, więc zazwyczaj mamy dość bestialskie przypadki – nie polecam oglądać przy jedzeniu ;)

Nie jestem ekspertem od tematu Hannibala, ale moim zdaniem jest czymś imponującym stworzyć serial, w którym my, widzowie, od samego początku wiemy kim jest morderca. Gdzie tu miejsce na zaskakujący finał i rozwinięcie akcji? Widzimy jak Hannibal zaprzyjaźnia się z całym stadem ścigających go ludzi, podając im pięknie przygotowane posiłki, których głównym składnikiem jest nic innego jak części ciała ofiar trafiających do prosektorium w piwnicach FBI. Na prawdę nie mogę się doczekać momentu, w którym ludzie zaczną się łapać w całej sytuacji i rzucą na niego pierwsze podejrzenia. A później dowiedzą się czym ich częstował… ;)

 

Serial jest zdecydowanie majsterczykiem pod względem bohaterów oraz zdjęć. Niesamowite ujęcia robią wrażenie… Kolory, ujęcia, scenografia – wszystko na najwyższym poziomie. Aktorzy idą na całego – jeśli nie potraficie sobie wyobrazić lepszego Hannibala niż Anthony’ego Hopkinsa to czeka Was ogromna niespodzianka – Madds Mikkelsen jest równie dobry, o ile nie lepszy. A może to tylko sprawka tego, że Madds ma trochę inne podejście do swojego bohatera niż Hopinks – hipnotyzuje, imponuje, przeraża jednocześnie będąc szarmanckim dżentelmenem, przy którym nie chcielibyśmy zostać na dłużej sami.

 

Muzyka sama w sobie odpowiada temu co dzieje się w filmie, nie mamy tu żadnych piosenek, co akurat w tym serialu jest idealne. Ścieżki melodyczne wprost z klasycznych horrorów czy thrillerów idealnie wkomponowują się w całą akcję. Chociaż wiadomo – szkoda, że nie ma czego zapętlać ;)

7 potraw za nami, kolejne 6 gotuje się gdzieś w Stanach. Przyznam, że nie mogę się doczekać finału. Trzymam kciuki za Willa, by nie rozleciał się całkowicie, oraz za to by żaden z głównych bohaterów nie wylądował na stole w rezydencji Hannibala.