Doczekaliśmy się! Po czterech latach czekania pojawił się kolejny, piąty album Reginy Spektor – Remember Us To Life. Tęskniłam za taką muzyką. Przesłuchanie tego krążka uświadomiło mi jak bardzo.

Nie zaczynajcie od początku. Włączcie play przy Grand Hotel by przenieść się do cudownego świata Wes Andersona i mojego ulubionego filmu ostatnich lat – Grand Budapest. Dokładnie w takich kolorach brzmi ten album. Odważne dźwięki, podbite świetnymi historiami i jedynym w swoim rodzaju warsztatem Reginy są tym co zapamiętałam po pierwszym przesłuchaniu. To pierwszy krążek dzisiejszego dnia, który nie napawał mnie niepokojem (Banks – The Altar) czy po którego przesłuchaniu nie wiedziałam gdzie jestem (Bon Iver – 22, A Million). Regina tworzy w zupełnie innej rzeczywistości.

Po pojedynczym przesłuchaniu nie skuszę się o napisanie niczego więcej, dlatego poprosiłam największego fana Reginy, który zaraża swoją miłością do niej – Łukasza, o napisanie kilku zdań podsumowujących ten krążek. Oto co napisał:

To, co najbardziej lubię u Reginy Spektor, to jej talent do ukrywania całej gamy emocji pod płaszczykiem utkanym z „ładnych” melodii piosenek. I to, że Regina nie boi się ich psuć – mieszać szyków, bawić się formą, zmieniać początkowy kierunek o 180 stopni, a smak ze słodkiego w gorzki.

Manifestacja takiego stylu pisania to jej „Flowers” z „Soviet Kitsch”, przełomowego albumu w jej karierze. To liryczna i kompozytorska wilczyca w owczej skórze, i mówiąc o jej twórczości odwołanie do chopinowskich „armat ukrytych w kwiatach” nasuwa mi się samo. Melodia fortepianu, gładki głos, zgrabny refren, zwrotka, i nagle – cios prosto w serce, dotknięcie najczulszych strun, wzruszenie, i poruszenie.

I dużo takich chwil i momentów znajdziemy na jej najnowszej płycie. „Bleeding Heart” to niemal radiowy przebój, „The Trapper and The Furrier” to najmocniejsza, największa, najbardziej przestrzenna piosenka Reginy od czasu „Après Moi”, 6,5-minutowa „Obsolete” to prawdopodobnie najsmutniejsza piosenka tego roku, a „Sellers of Flowers” to kolejny dowód na jej wielką umiejętność opowiadania historii i wchodzenia do serc i myśli bohaterów jej piosenek.

Minęło tylko kilka godzin odkąd „Remember Us To Life” trafiła do sklepów. Pierwszy od czterech lat album Reginy Spektor już teraz zapowiada się jednak na jeden z moich ulubionych w jej karierze. To także dobry punkt wyjścia dla wszystkich, którzy dopiero chcą wejść do świata historii opowiadanych przez nią historii. Fani zarówno „starej” Reginy (wcześniejszych płyt, na których słyszeliśmy tylko ją i jej fortepian), jak i Reginy nowej (odważniejszych eksperymentów z instrumentami i popowymi zaczepkami) – znajdą na niej punkt zaczepienia, a nikt nie powinien wyjść zawiedziony.

Mam nadzieję, że czujecie się wystarczająco zachęceni. Także… do dzieła:

Koniecznie dajcie znać jak spodobał Wam się ten album! I na którym miejscu wśród innych jej krążków go umieścicie? :)