Wszystko zaczęło się od tego, że w moich słuchawkach ponownie zapętliło się „Cut” od Hopium. Pamiętam, że jakiś czas temu miałam obsesję na punkcie tego kawałka. Następnie poleciało już z górki. Piosenki same ułożyły się w godzinę przecudownych dźwięków – mamy trochę spokojniejszych rytmów, po czym następuje całkiem fajne przełamanie w postaci bardziej energicznych, aby zakończyć całość czymś spokojniejszym. Enjoy!

 

 

 

Photo credits: Forrest Cavale

Photo by