Muszę przyznać, że na samym początku coś mi z nim nie zagrało. Jakoś tak, po prostu. Ale im więcej go słucham tym coraz bardziej czekam na nadchodzący krążek (premiera 14.10).

Pierwszym kawałkiem, który wydawało mi się, że usłyszałam był Love Me Again, o którym wspominałam w Tygodniówce #2. Jednak jak pięknie zostałam poinformowana, świat dowiedział się o istnieniu Johna po jego występie w utworze Feel The Love Rudimentalu. Nie skojarzyłam. Nie wiedziałam. Dopiero teraz, gdy słucham ponownie tego kawałka faktycznie – olśnienie! Wow! W tym momencie Wielka Brytania oczekuje na jeden z ważniejszych, w tym roku, debiutów.

 

Ten piaszczysty głos, który wyśpiewuje połącznie soulu z popem daje uczucie orzeźwienia. John opowiadając o swoich korzeniach muzycznych powołuje się na takich wykonawców jak Diana Ross, Otis Redding, James Brown czy Prince. Czyli porządne towarzystwo, z której mieszanki mogą wychodzić tylko porządne dźwięki.

Te same ciarki towarzyszą mi przy słuchaniu zarówno bogatych w instrumenty kawałków jak i akustycznego Cheating. Znając siebie wiem, że album zapętli się na długi czas bym mogła wynaleźć wszystkie perełki z nadchodzących piosenek.

 

 

Wczoraj dodana została pełna wersja tego utworu. Stylowo nie odbiega od poprzedniego singla.

 

 

A dla tych, którym ciągle mało jego głosu, polecam Not Givin In