Od dawna czuję niedosyt związany z brakiem wiedzy o tzw. „klasykach”, czyli muzyce ponadczasowej, którą zazwyczaj wynosi się z domu i przekazuje dalszym pokoleniom. Mimo iż znam najbardziej popularne kawałki Beatelsów czy Rolling Stones to zawsze napotykam trudności ze skojarzeniem prostych faktów związanych z tą muzyką. W tym roku postanowiłam to zmienić, wykorzystując mój problem jako materiał na nowy, lekko edukacyjny cykl na blogu ;)

Idea jest prosta – raz w tygodniu (docelowo środa) pojawi się post, w którym porzucimy nowe trendy i przeniesiemy się do przeszłości. Z jednej strony będę robić zestawienia dot. konkretnych artystów, opisując ich osiągnięcia i historię. Z drugiej – pojawią się także playlisty moich znajomych, którzy przedstawią „ich klasyki” i postarają się przekonać nas do tego, że ta muzyka jest warta poznania i przekazania dalej ;)

Niektórych z nich poprosiłam o pomoc już teraz. Przed rozpoczęciem cyklu zaczęłam się zastanawiać kiedy dana piosenka staje się klasykiem. Czy warunkiem zdobycia określenia „klasyk” jest wiek piosenki? Ilość sprzedanych płyt i odtworzeń? A może to jak dany kawałek wpłynął na historię? Przeczytajcie, które piosenki, według nich zasługują na miano „klasyka”. Jestem też ogromnie ciekawa z kim zgodzicie się najbardziej (lub najmniej) – zostawcie swoją opinię w komentarzu!

 

kolo3Rafał Sobierajski

Pierwsza odpowiedź, jaka przychodzi do głowy: Wtedy, kiedy jest na ustach wszystkich. Okej, “Włączamy niskie ceny, włączamy niskie ceny!”. Było w głowach WSZYSTKICH. Klasyk? Nie. A czy utwór będący pierwowzorem reklamy był klasykiem bądź stał się nim po reklamie? Też nie. “Ja uwielbiam ją, ona tu jest…” Przebój, racja, ale czy klasyk? No też nie. Więc to nie to. Co zatem pozwala nazwać utwór w ten sposób? Popularność, ale nie płynąca od wskazania tłumu i gustu (albo jego braku) masy. Popularność musi nadać elita. Liderzy opinii, ale nie celebryci – eksperci w danym temacie, którzy dodatkowo mają posłuch u co bardziej ogarniętych przedstawicieli społeczeństwa i moc dotarcia do… no właśnie, do mas? Niekoniecznie. Ile osób z napotkanych na ulicy potrafiłoby zanucić “Bohemian Rhapsody” czy “Twist And Shout”? Klasyki nie mają trafiaćdo mas i nie przez masy są wybierane – to ci kumaci wybierają :)

 

 

kolo7Łukasz Sidorkiewicz

W dobie Internetu określenie „klasyk” zmieniło swoje znaczenie. Dawniej miało ono zasięg globalny, obecnie sprowadza się często do węższych środowisk. Wiele razy słyszymy od znajomych: „Stary, nie znasz tego kawałka? To klasyk!”. Problem w tym, że to „ich klasyk”. Może on być klasykiem lokalnym, lub nawet osobistym. Niezmiennie wiąże się z tym pojęciem popularność, a ściślej – liczba odsłuchań. Liczby niestety nie kłamią. One wiedzą, czy to określenie przypisze się do utworu łatwo wpadającego w ucho, czy przełomowego. Mój przykład osobisty? Klasyk glitchu – album Everything Could Be Fine, wyprodukowany przez Sun Glitters.

 

 

kolo8Matylda, Segritta 

Piosenka ma trzy bazy do zdobycia. Najpierw musi dostać się do mainstreamu i być puszczana w radio, aby wszyscy ją pokochali. Potem musi być puszczana dalej, aż do porzygania, tak, żeby wszyscy ją znienawidzili. I na koniec, po kilku latach, ma wrócić i rozpalić serca wspomnieniami. Jeśli zdobyła trzy bazy, to zostaje klasykiem a radio Złote Przeboje będzie ją puszczać naszym wnukom.

 

 

 

kolo2Michał, Volantification

Piosenka staje się klasykiem, kiedy jest soundtrackiem dla kolejnego pokolenia nastolatków, którzy inspirują się osobami, które ją stworzyły, słuchają jej jadąc pociągiem nad morze, palą przy niej pierwszego jointa, zakochują się, świętują przy niej pierwsze duże sukcesy albo chociaż mówią: „Jak możesz tego nie znać?!”

 

 

 

kolo9Maja, Jedzonelka

Wychodzę z założenia, że jestem za młoda, by być świadkiem narodzin klasyka. Dla mnie klasykami są piosenki, które pamiętam z wczesnych lat, gdy brat wyłączał mi Fasolki i włączał Nirvanę, a tata po raz pierwszy pokazał mi co z człowiekiem może zrobić muzyka Floydów. Klasyki to trochę memy – to te wybitne jednostki, które nabierają nowego znaczenia przekazywane z pokolenia na pokolenie, młodszym i młodszym słuchaczom. Może to właśnie wtedy piosenka staje się klasykiem? Gdy przechodzi na dzieci?

 

 

kolo4Anna, Bazyl Lia 

Nie wiem jak to się stało, że w głowie Prince’a pojawił się „Purple rain”. co czuł, gdzie był, o czym myślał. Jestem za to pewna, że tworząc go, nie miał pojęcia, że będzie to coś, co zostanie na zawsze i do czego miliony ludzi będą wracać przez kolejne dziesięciolecia. W jednym miejscu zamknął piękno, uczucie i absolutną wyjątkowość. Ludzie to pokochali.

Czym jest „Kashmir” Led Zeppelin? Dlaczego to przy nim zamyślamy się i podążamy za jakimś transowym rytmem? Czym jest w zasadzie większość numerów zeppelinów? Dlaczego słuchają ich kolejne pokolenia? Co powoduje, że ta muzyka będzie żyła i budziła emocje?

Z miliarda utworów muzycznych większość znika w otchłani nicości. Taka jest rzeczywistość. Na sicie zostają kawałki, które mają w sobie to coś. jakieś piękno, emocje, wyjście poza ramy i swój styl. Co równie ważne, są „demokratyczne” – bo dla każdego, niezależnie od wieku, płci i rasy. A jednocześnie są najlepszym przykładem w swoim muzycznym gatunku, czasami jego prekursorem. Nie starzeją się i ciągle zachwycają, a nawet jeśli przez niektórych nie są lubiane, to mimo wszystko są doceniane. Tak sobie myślę, że to są właśnie klasyki

 

 

kolo10Michał, Muzyczne Wędrowanie 

Myślę, że ciężko zdefiniować pojęcie klasyku. Ograniczenie tej definicji do np. „klasyk w twórczości XXX”, „klasyk w danym gatunku” byłoby zdecydowanie prostsze. Chyba nie da się przewidzieć, kiedy piosenka stanie się klasykiem. Gdy zacząłem myśleć, co jest dla mnie klasykiem, to do głowy przyszły mi trzy utwory: „God Only Knows” The Beach Boys, „Yellow” Coldplay (jako klasyk w ich twórczości) i dość niespodziewanie „I’ll Be There for You” The Rembrandts (choć nie oglądałem „Friends”).

Dla mnie to pojęcie zawiera w sobie dwie rzeczy: coś, co ludzie zapamiętają na dłużej i przebój z początków twórczości danego zespołu/artysty z charakterystycznym brzmieniem. Inna sprawa, że ludzie chyba często utożsamiają klasyk z czymś, co można śpiewać na weselach lub jest ograne przez radio. Najnowszy przykład – nagranie „Somebody That I Used to Know” Gotye i Kimbry trafiło do Topu Wszechczasów LP3, ale czy można nazwać je klasykiem? Wielki przebój, ale chyba osobiście nie nazwałbym go klasykiem. „Take Me to Church” Hoziera też raczej klasykiem nie będzie.

 

 

kolo1Justyna, Krótki poradnik jak ogarnąć życie

Moim zdaniem klasyk to utwór, który zna prawie każdy (niekoniecznie na całym świecie, ale przynajmniej w danym gatunku lub grupie, do której muzyka jest zaadresowana), stanowiący albo kamień milowy, albo jasną gwiazdę w gwiazdozbiorze. Klasyk ma w sobie coś uniwersalnego, czyli np. wszyscy wiedza, ze Frank Sinatra głównie tworzył w latach 50-70, ale jego utwory są aktualne do dziś. Ale, żeby coś było klasykiem, wcale nie musi być stare. Weźmy na przykład „Happy” Pharrella Williamsa – piosenkę, która nie ma jeszcze dwóch lat, a w moim pojęciu jest już klasykiem. No i moich ukochanych Daft Punk i np. „Harder, better, faster, stronger”.

 

 

A kiedy według Ciebie piosenka staje się klasykiem?