Wszystko zaczęło się tak naprawdę od Pilgrima. I mocno schłodzonej butelki kilkuprocentowego napoju z lodówki, z której każdy łyk koi problemy codzienności panoszące się w mojej głowie. W pewnym momencie pomyślałam nawet, że to bardo prosty sposób na zabicie tych niepotrzebnych uczuć, jednak szybko odgoniłam ten pomysł wyczuwając, że w ten sposób popada się w jeden z tych gorszych nałogów.

Come a long way
not to ask the question that’s been on your lips all the way
Spit it out

Nie o napoju miała być mowa, tylko o tym, że zapragnęłam pióra z prawdziwego zdarzenia i zamarzyło mi się pisanie. Otworzyłam swojego Moleskina, przeznaczonego na drugą częścią projektu 364 days of unbirthday, a który od września kurzy się na półce. Nie jestem już tą samą osobą, która przy zapisywaniu pierwszej części potrafiła przez cały rok wypisywać minimum 3 dobre rzeczy, które ją danego dnia spotkały. Być może z wiekiem przychodzi to coraz trudniej. Być może zatraciłam się w codzienności do tego stopnia, że straciło to sens.

Come a long way
Just to say
Doesn’t matter when it mattered yesterday
And tomorrow ain’t too far

W trakcie wyrzucania na papier swoich myśli padło bardzo ważne pytanie: Czym jest dla mnie szczęście?  W tym momencie w głośnikach leciał już kolejny kawałek Finka o, na pozór miłej i podnoszącej na duchu melodii…

And the things that keep us apart
Keep me alive

 

Czym jest dla mnie szczęście?

Plecakiem, który ciąży na ramionach gdy pochłaniam całą sobą piękno roztaczającego się przede mną krajobrazu. Łagodnych pagórków, pięknego nieba, zielonej łąki. Horyzontu, który dla mnie jest symbolem wolności. Wiatrem delikatnie uderzającym twarz i mierzwiącym włosy. Gigantycznymi chmurami leniwie zmierzającymi ku nieznanemu kierunkowi. Obecności kogoś, kto to wszystko pojmie w pełnej zrozumienia ciszy.

And the things that keep me alive
Keep me alone
This is the thing

Codzienne, małe radości nie składają się już na 364 dni świętowania nie-urodzin. Nadal cieszę się momentami. Sylwestrem spędzonym z zupełnie nieznaną osobą, podczas którego bezpowrotnie łączy mnie z nią więź zrozumienia i sympatii. Nocnymi rozmowami z facetem, który codziennie potwierdza, że jestem jedyną liczącą się dla niego dziewczyną. Dobrą muzyką płynącą ze słuchawek w najmniej oczekiwanym momencie gdy maszeruję przez miasto stu mostów.

Ale czy to jest szczęście?

Wanna know what I’m thinking, why I can’t sleep at night
Wanna know what I’m drinking, a double of anything’s fine…

Dni zdają się za szybko lecieć. Nie ma czasu na zatrzymanie się i posprzątanie codzienności. Poukładanie się. Odetchnięcie świeżym powietrzem i spokojne spojrzenie w dal.

Fink nadal gra w głośnikach. Ten tekst miał być o tym jak bardzo muzyka może na nas wpłynąć gdy tylko jej się oddamy. Gdy zanurzymy się w dźwiękach i wybierzemy te pojedyncze linijki tekstu pod nasze myśli.

Keep falling, until you can’t fall no more
Until you feel like, you’ve been falling for way too long

Czym dla Ciebie jest szczęście?

 

Where do we go from here?
Where do we go?
And is it real or just something we think we know?