FILM 5/5
MUZYKA 5/5
PRZYJEMNOŚĆ Z OGLĄDANIA 5/5

O tym, że ten film będzie rewelacyjny wiedziałam przed pójściem do kina. Już przy przeglądaniu nowości na 2015 wpisałam sobie go na listę filmów, których nie chcę przegapić. Gdy znajomi zaczęli się rozpływać nad tym jak bardzo jest on rewelacyjny – sprawa była prosta – kupuję bilet na najbliższy seans. Takim sposobem dzisiejszy wieczór spędziłam oglądając intensywną bitwę pomiędzy młodym i ambitnym perkusistą Andrewem (Miles Teller) oraz diabłem w ciele jazzowego geniusza, dyrygentem Fletcherem  (J.K. Simmons).

home_bg

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Historia mogła się potoczyć normalnym torem innych filmów muzycznych – trudny początek, przełom kariery, godziny spędzone na ćwiczeniach, nagły zwrot sytuacji a nastepnie i tak żył długo i szczęśliwie. Na szczęście tak się nie stało. Do końca nie byłam pewna w jakim kierunku potoczą się losy chłopaka. W filmie doświadczymy kilku zwrotów akcji, intryg, momentów trzymających w napięciu, jak i multum zabawnych tekstów czy sytuacji (które swoją drogą mogły bawić tylko i wyłącznie ludzi bezpiecznie siedzących sobie w kinie). Jedynym minusem jaki mocno odczułam, było wrażenie, że wszystko się za szybko dzieje. Scenarzyści spieszyli się by przedstawić całą historię. Jednak pomimo tego przyjemność z oglądania oceniłam najwyżej jak się da.

 

 

Nie będę opisywać fabuły. Nie będę zamieszczać też trailera. Jeśli jeszcze nie widzieliście tego filmu – zazdroszczę Wam emocji, które przeżyjecie gdy go będziecie oglądać po raz pierwszy. To jest jedna z najlepszych recenzji jakie mogę dać. Tak jak ja – kupcie bilet na najbliższy seans czy zupełnie spontatnicznie zajrzyjcie jutro do kina. Możecie nawet iść sami – na tym filmie nie ma czasu na pogaduszki czy wymianę opini. Ten film przeżywa się od pierwszej, do ostatniej minuty. DOSŁOWNIE.

Jako zapowiedź tego co Was czeka (zmiast trailera czy długiej recenzji) mogę jedynie podsunąć Wam poniższy, genialny cytat z filmu. Sami się domyślcie co będzie się działo ;)

SAM_2325

Grafika: Multitude of drops.

Tyle! Ja wracam do przesłuchiwania soundtracku…