Winyle w Biedronce – świat się kończy czy zaczyna?
Już w najbliższy czwartek, 15.12 w dyskoncie Biedronka będzie można kupić winyle oraz gramofony. Od 19.12 gramofon znajdziemy także w ofercie Lidla. W internecie zawrzało, a ja próbuję zrozumieć skąd ta dyskusja.
Powiedzmy to wprost – płyty winylowe to rewelacyjny prezent dla siebie czy najbliższych – jest to nośnik, który przetrwał długie lata, a w ostatnich latach tendencja sprzedażowa cały czas wzrasta (przychody ze sprzedaży winyli przekraczają nawet przychody z serwisów streamingowych!). W mojej opinii do najważniejsze zalet płyt winylowych zalicza się to, że wokół winyla możemy wytworzyć pewnego rodzaju tradycje, możemy także celebrować chwilę czy po prostu tworzyć swoją własną kolekcję muzyki, której nie chcemy zapomnieć.
Jednak na przestrzeni lat, czarne krążki stały się symbolem audiofilstwa przemieszanego z luksusem. Przez długie lata, gdy winyle były wypierane przez płyty CD czy mp3, kolekcje czarnych krążków były zarezerwowane dla ludzi bogatszych lub najbardziej zapalonych do muzyki. Jednak czy w czasach, gdy każdy z nas ma dostęp do sprzętu i płyt, te łatki powinny nadal obowiązywać?
GRAMOFON ZA 150 ZŁ
W czwartek, oprócz winyli, w Biedronce będzie można za 159 zł kupić gramofon Hykker, stylizowany na retro walizkę. Od 19 grudnia podobną promocję wprowadza Lidl, gdzie znajdziemy gramofon ION, który będzie kosztował 299 zł. I mimo, że możemy mieć sporą wątpliwość co do jakości tego sprzętu (i tego czy nie zniszczy nam za szybko winyli!), to czy nie wystarczy on do wrzucenia czarnego krążka i cieszenia się muzyką dla zwykłej osoby? Czy przekładając płytę na drugą stronę, kładąc igłę w odpowiednim miejscu i słuchając szumu ta osoba nie poczuje tej samej radości co audiofil posiadający pozłacane elementy?
Moim zdaniem osoba, dla której muzyka jest po prostu źródłem rozrywki i chwili wytchnienia, dzięki takim okazjom może rozwinąć w sobie jeszcze mocniejszą miłość do muzyki i do tworzenia coraz większej kolekcji płyt. Pomyślcie – jeśli rodzice dadzą taką niebieską walizkę 14-letniej dziewczynce, może w jej ręce trafi kiedyś jakiś klasyk, wyszperany gdzieś wśród innych winyli, zabierze go do domu i zakocha się w zupełnie nowym gatunku? Może czarna walizka trafi do jakiegoś licealisty, który zaraz opuści rodzinny dom, a jego rodzice będą chcieli mu dać coś, co będzie mu o nich przypominać? Może dzięki sprzętowi za 159 zł w kolejnym pokoleniu młodych ludzi, rozwinie się chęć do poszukiwania nowych brzmień i poszerzania swoich muzycznych horyzontów?
PRZECZYTAJ TAKŻE
► 5 powodów dla których warto kolekcjonować winyle
► Dlaczego nadal kochamy winyle
MOJA HISTORIA
Mówcie co chcecie, ale dla mnie 159 zł brzmi jak dobry pierwszy krok w tym kierunku. Apetyt na słuchanie muzyki w coraz lepszej jakości rośnie i wiem z własnego doświadczenia, że taki sprzęt może zainspirować do kupna czegoś lepszego. Miałam to szczęście, że wychowałam się w domu, w którym był gramofon oraz kolekcja płyt, więc wiedziałam o co chodzi, ale wyprowadzając się z domu nie miałam w dobytku ani jednego krążka. Dopiero na moim gap year, zostałam obdarowana przez pewnego Holendra, walizką z gramofonem oraz pewnym singlem, do którego mam sentyment do tej pory. Za walizką holender nieźle się nalatał, szukając takiego sprzętu na różnych targach staroci, ale w końcu znalazł taką, która spokojnie mogłaby znaleźć honorowe miejsce w muzeum PRLu. Działała, to dla mnie było najważniejsze. To dzięki niej przez kolejne lata w moim mieszkaniu zamieszkały albumy, które brzmią dobrze tylko i wyłącznie na winylu (zostały nagrane w czasach gdy nagrywano właśnie z myślą o winylach) oraz takie, które są po prostu znakiem nieprzemijającej potęgi czarnego krążka (wszystkie nowości, o których nie chcę nigdy zapomnieć). Od roku przymierzam się do zakupu swojego pierwszego, porządnego sprzętu. Właśnie dzięki ledwo zipiącemu prezentowi.
ŚWIAT WINYLI
W Biedronce, oprócz gramofonów, znajdziemy także winyle, między innymi: Deep Purple, Abba, Keith Jarrett, Tears for Fears, Sting, Nirvana, Sinatra, Public Enemy, Stanisław Sojka, John Coltrane, Charlie Parker with Strings, Dire Straits, Rolling Stones, Lady Pank, Pulp Fiction. Wszystko to za niecałe 50 zł. I tanio i drogo. Idealnie na start. Jeśli ktoś nie poczuje mięty – nie będzie w stanie wydać pieniędzy na kolejne albumy i szybko zapomni o sprzęcie.
Jeśli jednak zauważy te drobne radości, które płyną z korzystania z gramofonu, nagle odkryje zupełnie nowy świat. Świat, w którym można zniknąć na długie godziny przeglądając kartony pełne różnych płyt, czy taki w którym najciekawsze albumy wpadają nam w ręce w najbardziej nieoczekiwanym momencie (ostatnio moja koleżanka znalazła dość rzadki album Buena Vista Social Club spontanicznie towarzysząc mi w panelu dyskusyjnym, na który zostałam zaproszona tego samego dnia). Jak dla mnie – nie mamy nic do stracenia!
Podsumowując, moim zdaniem wprowadzenie gramofonów i winyli do dyskontów jest dobrym pomysłem. Mając na uwadze odbiorców oferty, widzę raczej więcej plusów niż minusów. Zamiast psucia rynku, łatwość dotarcia do sprzętu i płyt, daje możliwość znalezienia nowych klientów. Jednocześnie mamy potwierdzenie, że świat winyli ma się dobrze i chętnie przyjmie nowych zapaleńców w swoje ramiona. Szukajmy dobrych stron i cieszmy się tym, że winyle po prostu nie znikną.
Co Wy na to?